Zasznurowana Zasznurowana
499
BLOG

Ciało, które mówi - cz. 5 (do zakochania jeden krok... )

Zasznurowana Zasznurowana Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Jeśli rodzic (lub kluczowy w wieku rozwojowym opiekun) miał cechy psychopatyczne – albo po prostu był psychopatą – to bardzo prawdopodobne jest, że w wieku dorosłym będzie się szukać partnera o tych samych cechach. Sęk w tym, że nie zawsze ma się świadomość, że rodzic JEST psychopatą i że się żyło z nim pod jednym dachem. Opowiada nam o tym właśnie bijące szybciej serce na widok jakiejś konkretnej osoby i bliskie opętania szukanie kontaktu z nim/nią. I można jeden taki pseudo-związek zerwać, można zrywać ich kilka lub kilkanaście, a mimo to nigdy nie odnaleźć klucza do takich, a nie innych swoich zachowań i pragnień. Można na to jednak spojrzeć i z drugiej strony – gdybym nie doświadczyła przemocowych związków lub innych relacji, nie dowiedziałabym się o istnieniu pełnego przemocy dzieciństwa. Ono jedynie majaczyłoby mi gdzieś na obrzeżach pamięci.

Mogę śmiało powiedzieć na własnym przykładzie, że im więcej było w dzieciństwie i młodości przemocy, z tym większą obsesją szuka się kogoś, kto będzie przypominał rodzica lub opiekuna, i nie zmieni tego nic poza przypomnieniem sobie tego, co się stało. Np. współcześni psychiatrzy coraz częściej wahają się, czy namawiać kobiety żyjące w patologicznych związkach do zerwania, ponieważ bardzo często kończy się to jeszcze większym załamaniem nerwowym, a nawet samobójstwem (niestety, z niezrozumiałym uporem nie chcą szukać u swoich pacjentek przyczyn usilnego wiązania się z draniami w relacjach z rodzicami). Powstanie tego bloga było próbą poradzenia sobie z dokładnie taką traumą – próbą udaną, na szczęście – i trudno powiedzieć, czym by się ta historia skończyła dla mojego zdrowia, gdyby nie ów blog i spotkani dzięki niemu ludzie. Okazuje się bowiem, że nie wystarczy samo intelektualne przekonanie siebie do jakichś racji. Kasowanie starego  oprogramowania,  które steruje ciałem i emocjami, nie odbędzie się poprzez wgranie nowego, choćby najdoskonalszego. Wtedy wszystko może się posypać na dobre.

Aby kasowanie było możliwe, to, co nieświadome, musi zostać uświadomione. Barierą jednak może okazać się lęk, np. o utratę życia (jeśli w dzieciństwie było przez rodziców zagrożone). I nie mam prawa posądzać nikogo o tchórzostwo, jeśli nie podejmie się walki o prawdę, a ja nie znam szczegółów jego dramatu. Ten ktoś może mi nawet wmawiać, że „nie było tak źle” i że w zasadzie „to nic się nie stało strasznego”, ale obydwoje wciąż nie będziemy widzieć tego, co naprawdę się wydarzyło, a mógł to być chociażby gwałt albo próba zabójstwa przez pijanego opiekuna. W tym kontekście widzę, że wychowawcy, których spotykałam na swojej drodze, dopełnili tylko mojej męki, obarczając mnie jeszcze bardziej poczuciem winy za to, czego nie zrobiłam, a o czym jedynie chciałam swoim zachowaniem opowiedzieć. Nie chciałabym być kimś takim dla nikogo, naprawdę.

Patrząc na siebie, już dorosłą, zauważam, z jaką konsekwencją szukałam tego, co zagrażające, także mojemu życiu i zdrowiu. Długo walczyłam z przyznaniem, że dążę do tego, co już przeżyłam, że wcale nie chcę dać się zabić, poniewierać, znosić obelgi czy oszczerstwa, ale że moje ciało domaga się prawdy. O czym? O próbie zabicia, poniewierce, obelgach i oszczerstwach. O takich sprawach, jak brak zrozumienia, wielodniowe milczenie, ignorowanie tego, co mówię, nawet nie ma co wspominać. Naprawdę, chodzi o sprawy dużego kalibru. Nie ma nic trudniejszego dla mnie, jak przyznać, że nigdy nie byłam kochana przez moich rodziców, ale najgorsze jest głośne stwierdzenie, że po prostu mnie nie chcieli. Byłam za to bez przerwy okłamywana i właśnie przez te kłamstwa, w które strasznie chciałam wierzyć, pakowałam się w skrajnie niebezpieczne historie i relacje z psychopatami, będącymi jednocześnie świetnymi kłamcami i manipulatorami.  Przecież historia z A., którą tu opisywałam, najlepiej to pokazuje.  Nikt z naszych znajomych nie powie o nim złego słowa, może poza tym, że jest bardzo "dziwny", ale tylko ja wiem, jako jego była dziewczyna, kim się staje, kiedy jest się z nim w związku. Zdumiewające w tym wszystkim jest to, z jaką łatwością wyłapuję takich ludzi z tłumu. Od razu następuje „rozpoznanie obiektu”, a od niego jeszcze tylko kawałek do zakochania.

W tym momencie dochodzę do ślepej uliczki, ponieważ sama wiedza, wyżej zapisana, nic mi nie daje. Przeciwnie – pcha mnie wprost w ramiona samotności, równie zabójczej co przemocowy związek. Dlaczego? Ponieważ dramat dzieciństwa wciąż jest zakryty przed moją pamięcią i emocjami i  jedynym sposobem, by uchronić się przed ewentualnym bólem, jest izolacja.  Dopiero gdy znowu – w bezpiecznych warunkach – stanę się dzieckiem, całkowicie zależnym od rodzica, i gdy odczuję tę samą wściekłość zmieszaną z przerażeniem i strachem o swoje życie, będę mogła zrozumieć, że nigdy nie przestałam nim być… Jestem niemowlęciem, zdanym na łaskę i niełaskę tej osoby nade mną, która twierdzi, że mnie kocha, choć czyny i zachowanie przeczą słowom, i usilnie staram się zrobić, co mogę, żeby przeżyć (bo o tym, że dostanę ochłap czegoś więcej, np. zrozumienia dla mojego cierpienia, już dawno przestałam marzyć). Jestem jednym strachem. Jestem, a nie byłam. A co może takie niemowlę, które nie potrafi nawet przewrócić się na bok? Może skupiać się na twarzy osoby nad nią i próbować dopasowywać swoje zachowanie do jej oczekiwań. I to staje się sensem jego życia. Aż do dziś. Wobec takich faktów nietrudno pojąć, że tak świetnie „czytam” emocje ludzi wokół mnie. Gdybym wychowywała się w dżungli, dogadywałabym się ze zwierzętami, a że wychowywałam się z psychopatą (przynajmniej jednym), i w dodatku byłam całkiem sama, wyłapuję z tłumu każdego, kto nim jest. Proste. 

https://www.rozalewanowicz.com/ rozalewanowicz.com Pisarka. Autorka trylogii "Porwana" i powieści "Otwórz oczy, Marianno".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości